Leszek Długosz
Oficjalna strona Poety

A K T U A L N O Ś C I

A jeśli jakiś piękny wiersz?
Tygodnik "wSieci" - 27.11.2023
Stanisław Baliński     1898 - 1984
Ojczyzna Szopena
Cóż to była za dziwna, romantyczna Pani
Wszyscy się w niej kochali, umierali dla niej
Wszyscy cierpieli za nią najdotkliwsze krzywdy
Nawet ci, co jej oczu nie widzieli nigdy
Z jej imieniem na ustach w Hiszpanii konali,
Marząc na złotych skałach o Mazowsza polach;
Dla niej w czarnych płaszczach podróżnych zjeżdżali
Do fosforycznych portów Konstantynopola.
Za nią tęsknili długo po nocach i rankach
Na Dalekim Zachodzie w Ameryki preriach,
I pieśni o niej snuli i o jej kochankach
Zatraconych, zawianych śniegiem na Syberiach.
(…)
I dalej znoszą dla niej, pod niebem nieszczęścia.
Śmiertelny chłód wygnania na mongolskich mrozach.
I w nowe idą piekło, zaciskając pięści,
Na dno upodleń ludzkich w niemieckich obozach.
I dalej o nią walczą na Norwegii śniegach,
I na piaskach Egiptu w rozpalonym wietrze,
Umierają samotnie w galijskich szeregach,
I w Anglii, wiecznie wolnej, wznoszą się w powietrze.
Wszystko dla niej poświęcą i zniosą w milczeniu
Na przekór wielkim próbom, które los przynosi,
A ona, ranna w serce, bezbronna w cierpieniu,
Niczego od nich nie chce i o nic nie prosi.
Tylko czasami nocą, gdy rozpacz opada,
I gdy Szopen, jak widmo, gra im na pianinie,
Zjawia się cała w czerni, staje przy nim blada,
I śpiewa do nich cicho - że jest, że nie zginie.
Żródło: zulawy.infopl.info

Z PODRÓŻY
Tygodnik "wSieci" - 20.11.2023
Ot parę myśli, co czasem „ do głowy przychodzą”... Przed podróżą, albo i o wiele bardziej p o s t ... Z pewnego już dystansu, po powrocie.
Radość serca ?
- To tyle samo na Wschodzie i na Zachodzie znaczy
Łza szkli się i spod powieki na Brackiej
I na Gołębiej po policzku ścieka
Nie inaczej

Ludziom po drodze jest, jeśli jest
I wiatr gdy w oczy
To jest pod wiatr tak samo
W każdej świata stronie
- W tym jednakowa  miara
Miłości  wiary i nadziei ?
Wciąż tyle
Ileś ocalił
- To konto z geografią sie odmienia ?

Gdzie " tam tam serca"
To tam mu centrum
Pępek świata
I główna na boisku bitwa
- O rentę krzesło i honory
(O jutro, wieczność… i o wszystko)

W jednaj rachubie to samo prawo
Północ, Południe, Gołębia czy gdzieś Bracka ?
Tak samo i dla tych samych w końcu
Paru powodów
Raduje się i cichnie komórka serca
- Jakbyś tam mapą świata nie obracał.
Caspar David Friedrich "Wędrowiec nad morzem mgły", źródło: polskieradio.pl

TE POLSKIE LISTOPADY...
Tygodnik "wSieci" - 13.11.2023
Dla Polaków niebezpieczna pora - Jak zdiagnozował  te listopadowe walory, Wyspiański.  Chce się  wręcz dodać, bodaj i z tym obecnym, tegorocznym. Posiadają bogatą  dokumentację w historii, sztuce, literaturze. Zainteresowanym podpowiadam jeszcze i ten  piękny ( no, coż,  Wierzyński ) wiersz listopadowy.
Pochód Narodowy, Warszawa, 17 listopada 1918 (IPL), źródło: www.pilsudski.org.uk
Kazimierz Wierzyński 1894 - 1969
Listopad 1918

To jest ostatnia jesień, niebezpieczna pora,
I ostatnie zarosłe niewolą przysłowie,
Zwołajcie nocne zjawy i wpuśćcie upiora,
Niech pyta - i niech naród mu teraz odpowie.

Niech spojrzą sobie w oczy, dwa widma i wrogi,
I rozstrzygną, kto kogo na nowo powali:
Ta przeszłość kościotrupia, talizman złowrogi,
Czy tłum, co ciągnie z krzykiem i nie wie, co dalej.

Wybierać trzeba szybko, raz jeden - na wieki,
Jeśli wolność - to twardą, bez łez i zalotów.
To nic, że miasto śpiewa i płaczą powieki,
Kto na wierzch ją wywłóczy - na wszystko jest gotów.

Sępim wzrokiem po kraju jałowym przeleci,
Po ruinach, po nędzy rozległej dokoła:
Musi zgarnąć i złożyć tę wolność ze śmieci
I przepchnąć ją przed światem, i stawić mu czoła  
(… )

Najwyższy czas! Już wieje niebezpieczną porą,
Już dymi mokry dworzec i dudni pociągiem.
Czy teraz jesień wygnać - niech sami wybiorą -
Czy martwe truchło wynieść do góry posągiem?!

Wstrzymajcie szumny pochód. Niech stanie na mieście
I usta rozkrzyczane w milczenie pozbiera.
Jedno jest tylko hasło, milcząco je nieście:
Wierzy się lub nie wierzy, żyje lub umiera.

Pochód Narodowy, Warszawa, 11 listopada 2021 (fot.Leszek Szymański - PAP), źródło: www.tvp.info.pl

Polonez listopadowy
(Albo na flagę polską nad Wawelem w dniu Święta Narodowego)
Tygodnik "wSieci" - 11.11.2023
Jak piękna, czysta
Łopoce
I zachwyca
Biało-czerwona
Na tle błękitu października
Ze złotym już nalotem
Listopada
Ponad wawelskim wzgórzem
Flaga...

Wyniosła, prosta
Jak fraza mickiewiczowska

Lub  Chopin jakby  ponad nami
Obdarowywał z nieba nas 
Polonezami
- Wyniosła, swojska
Na wietrze śpiewa
Chorągiew polska

Lecz dla nas  jeszcze
W  serc pamiętaniu
Do drzewca tego  niech  dołączają
Wszystkie, co przez stulecia
Tęskniły
Biegły  do upadu
Śniły  o takiej rezurekcji chwili
Szły w bój,
Na  zsyłki , w turmy i w  Sybiry

Na wszystkie poniewierki
Po  wszystkich krańcach ziemi
Ściszane kneblem
Strzałem w potylicę
Zabite,  nieuległe                                                                                         
W piach padające
Z  wiarą
Że przecież - oni tam
Że  jest i trwa  to:
„Póki  my żyjemy...”

         To  ona dzisiaj
- Z wszystkimi, co  się  nad Wawelem
W tę jedną  oto zbiegły
Biało-czerwona
Jedenastolistopadowa
Wysoko uniesiona
Sercom  i spojrzeniom  naszym
Łopoce
- W niebo i światu śpiewa
Duma i chwała 
Znak i zawołanie
Zadanie
Zadane dzisiaj  nam 


Żródło: lovekrakow.pl

Podziw, zdumienie, zaduma...
Tygodnik "wSieci" - 30.10.2023
Czyli jeden z koncertów leśmianowskiej wyobraźni… Dzięki genialności  tej „Jednostki” i równie dzięki nie mniejszym możliwościom „słownego budulca” tego Autora, możemy być w przestrzeniach o jakich nam prostym  dysponentom imaginacji, zwyczajnym „zjadaczom chleba”, nawet się nie  śniło… Polecam ten mało znany opis podwodnej nekropoli…
Bolesław Leśmian 1877 - 1937
Cmentarz

Wędrowiec, na istnienie spojrzawszy z ukosa,
Wszedł na cmentarz: śmierć, trawa, niepamięć i rosa.
Był to cmentarz Okrętów. Pod ziemią wrzał głucho
Trzepot żagli pośmiertną gnanych zawieruchą.

Wędrowiec czuł, jak wieczność z traw się wykojarza,
I, ciszę swą do ciszy dodając cmentarza,
Przeżegnał to, co bliżej: pszczół kilka, dwa krzaki
I na pierwszym grobowcu czytał napis taki:
ginąłem nie na ślepo, bo z woli wichury

I wierzyłem, że odtąd nie zginę raz wtóry,
Że znajdę przystań w śmierci, a śmierć w tej przystani,
Ale śmierć mnie zawiodła! Umarłem nie dla niej!
Trwa nadal wiatr przeciwny i groza rozbicia,
I lęk, i niewiadomość, i wszystko prócz życia!

Szczątki moje podziemne, choć je nicość nuży,
Jeszcze godne są steru i warte są burzy!
Nikt nie wie, gdzie ten wicher, który żagle wzdyma?
Kto raz w podróż wyruszył - już się nie zatrzyma.
Znam tę głąb, gdzie się Okręt mocuje nieżywy.

Snu - nie ma! Wieczność - czuwa! Trup nie jest szczęśliwy!
Za wytrwałość mych żagli, które śmierć rozwija,
Przechodniu, odmów - proszę - trzy Zdrowaś Maryja!
Wędrowiec dla nikogo zerwał liście świeże
I ukląkł, by żądane odmówić pacierze.
Żródło: szczecinskie24.pl

Żegnając Staszka Radwana
Tygodnik "wSieci" - 23.10.2023
14 października po długim chorowaniu zmarł w Krakowie Stanisław Radwan. Jeden z najciekawszych kompoztorow polskich. Artysta piwniczny. A niech to oznacza pewien styl twórczości, ale i życia. Obok Zygmunta Koniecznego  twórca muzyki szczególnie wiązanej z teatrem, z filmem; specyficznej, bogatej w oryginalną funkcjonalność.  Zaprzyjaźnieni, w latach 60, 70 w Piwnicy sporo współpracowaliśmy. Zostawił w tej Piwnicy parę pięknych piosenek, operę („piwniczną”) „Łaska imperatora”, Psalmy Dawidowe wykonywane przez Ewę Demarczyk. Wieloletni dyrektor teatrów krakowskich (Bagatela, Teatr Stary) ktoś wyjątkowo kreatywy, pomocny, dowcipny, lubiany… Mnożyć by można co najlepsze. Wspominam go przywołując jego piosenkę do wiersza Balińskiego. Prawdziwy klejnot liryki. Z zapartym tchem sala chłonęła słowa i tę frazę muzyczną, podejmując z solistką  (Irenka Wiśniewska) refren : ”Nie ma, nie ma prawdziwej miłości bez rozstania”... Staszku, trudno na tym spłachetku coś więcej…  Świat tu po tej stronie, bez Ciebie? Smutniejszy, uboższy, mniej piękny.
Stanisław Baliński 1898 - 1984
Pieśń Kochanków

I znów słychać kochanków piosenkę
Ktoś w niej żegna się, bierze za rękę
Ktoś odchodzi na palcach, zawraca
Potem ma wrócić, nie wraca
Potem ma pisać, lecz zwleka
I ma czekać, lecz się nie doczeka

Wszystko razem oczadziałe, śpiewem
Nie pamiętasz, już doprawdy nie wiesz
Tylko odgłos melodii dalekiej
Rozwianej na wieki.
Tylko szept co na palcach się skłania
I powtarza jak można najprościej

Nie ma, nie ma prawdziwej miłości
bez rozstania

Ile trzeba wycierpieć i wyśnić
Żeby taką melodię wymyślić
Ile trzeba utracić, porzucić,
By po latach spokojnie ją nucić
I powtarzać w ciemności te słowa
Kiedy pierwsza się gwiazda odsłania

Nie ma, nie ma prawdziwej miłości
bez rozstania

Minutowy walc szczęścia
Tygodnik "wSieci" - 09.10.2023
źródło: strefa-ciszy.online
Minuta  w minucie  przez minutę
Zajmę Państwu minutę
W tym czasie 1800km prze pustkowie
Kosmosu
Pomknęła dalej Ziemia
Ileż  okrzyków rozległo się po raz pierwszy
„Jestem tu na Ziemi” !
Ile powiek zamknie się na wieczność
Przeszłości ile pochłonie Ziemia
Minutę, tak jeszcze minutę, tak zdążę
Minuta, jeszcze minuta szansy już nie ma
Kręci się iluzji i trzeźwości karuzela
-Ile strzałów rozerwie powietrze ?
KOMUNIKAT SPECJALNY:
-Nasze serca, proszę Państwa
Moje i twoje - nawzajem
Bardzo zajęte w tym czasie
Wykonały mniej więcej ( przeciętnie )
70 uderzeń na minutę
Zachodzi podejrzenie : mogliśmy mieć
W tym czasie
Nawzajem
Sobie
Tyle do powiedzenia ?
Lecz druga już wkracza minuta
-Tamtej  nie ma
Ktoś ją spostrzegł ?
Ośmielił się nazwać ( miał powody ? )
Minutowym walcem szczęścia ?
źródło: soyshop.pl

Podróż do Leśniczówki Pranie
(fragmenty)
Tygodnik "wSieci" - 02.10.2023
Leśniczówka Pranie (źródło: rucianetarasy.pl)
Odezwało się w październiku Pranie
Leśniczowka
Posypało się z telefonu złoto
Klonowych liści
Zabulgotała woda ciemna jesienna
Zaszumiało przeciągnęło Mazurami

Coż Pranie...
To żadna tam Wygoda Małopolska
Miłosna koło Warszawy
Ale Pranie to jest
Kawał roboty
Zmaganie nielekkie
Z kim , mój Boże
-Z trzcin u jeziora szeptem ?
Z wiersza sylabą głuchą ?
Żeby...
To byłby zamęt ledwie wśród narzędzi
- Ukłony pięknych rymów
- Frazy wdzięczny taniec
Ach Pranie, Pranie
Przecież nie podroż to
- Ucieczka
Dalej  jak najdalej
Na brzegu spór
W głąb, w otchłań
W tuman nocy
(Gdy bór złowieszczy
Widma za plecami )
To na wysokiej skarpie
Przed siebie jest wołanie :
    " I czy ja jeszcze ?
       I czy ja jeszcze stąd gdzieś dalej ?... )
       Boże niewymowny
       Nie wy po wie dzia ny
       Czy po mnie tu coś dalej ?
       ( … )
Odezwało się w październiku Pranie
Leśniczówka
Posypało się z telefonu złoto
Klonowych liści
Zaszumiało, przeciągnęło Mazurami
Zabulgotała woda ciemna jesienna

I trudno zwlekać
- Późno
Zmierzch zewsząd
Szosa pędzi
Świat ucieka
Lecz… jechać jechać  

Ten żywioł rubensowski
Tygodnik "wSieci" - 11.09.2023

    Wiersz z tomiku „ Sól” z 1962 roku. Zachwycony wtedy, postanowiłem sprawdzić  jak to z tym zachwytem i dziś ?Powiem, że jak z każdą  wybitną  starą sztuką (też i słowa) nic się nie starzeje. Przeciwnie,  pięknieje jeszcze i zdumiewa. Tak to mam i z tymi „kobietami Rubensa”. Milknę  w podziwie, rozbawieniu zachwyceniu. Zaczyna się ta gra, od tego wstępnego, triumfalnego akordu (co za wejście !) - WALIGÓRZANKI !!! A potem to już samo się widzi  i nazywa…

Wisława Szymborska 1923 - 2012
Kobiety Rubensa
Wa­li­gó­rzan­ki, żeń­ska fau­na,
jak ło­skot be­czek na­gie.
Gnież­dżą się w stra­to­wa­nych ło­żach,
śpią z otwar­ty­mi do pia­nia usta­mi.
Źre­ni­ce ich ucie­kły w głąb
i pe­ne­tru­ją do wnę­trza gru­czo­łów,
z któ­rych się droż­dże są­czą w krew.

Córy ba­ro­ku. Tyje cia­sto w dzie­ży,
pa­ru­ją łąź­nie, ru­mie­nią się wina,
cwa­łu­ją nie­bem pro­się­ta ob­ło­ków,
rżą trą­by na fi­zycz­ny alarm.

O roz­dy­nio­ne, o nad­mier­ne
i po­dwo­jo­ne od­rzu­ce­niem sza­ty,
i por­to­jo­ne gwał­tow­no­ścią pozy
tłu­ste da­nia mi­ło­sne!

Ich chu­de sio­stry wsta­ły wcze­śniej,
za­nim się roz­wid­ni­ło na ob­ra­zie.
I nikt nie wi­dział, jak gę­sie­go szły
po nie za­ma­lo­wa­nej stro­nie płót­na.

Wy­gnan­ki sty­lu. Żebra prze­li­czo­ne
pta­sia na­tu­ra stóp i dło­ni.
Na ster­czą­cych ło­pat­kach pró­bu­ją ule­cieć.

Trzy­na­sty wiek dał­by im zło­te tło,
Dwu­dzie­sty - dał­by ekran srebr­ny.
Ten sie­dem­na­sty nic dla pła­skich nie ma.

Al­bo­wiem na­wet nie­bo jest wy­pu­kłe,
wy­pu­kli anio­ło­wie i wy­pu­kły bóg -
Fe­bus wą­sa­ty, któ­ry na spo­co­nym
ru­ma­ku wjeż­dża do wrzą­cej al­ko­wy.
Peter Paul Rubens - Historia Marii Medycejskiej, cz.9 - Przyjazd do Marsylii (źródło: wikipedia.org)

Z wiersza i piosenki... herbata za herbatą
Tygodnik "wSieci" - 18.09.2023
Stanisław Baliński 1898 - 1984

***
W niedzielne letnie popołudnie
Gdy kulę smutku toczy demon
Nad rzeką w kwiaty opawioną
Pod niebem bladym jak anemon
Siedzieli rzędem staruszkowie
Pochyle panie i panowie
Ubrani jasno mile schludnie
I patrząc w wodę jak zanika
Fala za falą, świat za światem
Pili herbatę , za herbatą
(Tu cicha gra muzyka )
Jaka szkoda
Jaka szkoda, że dni nasze dni wiosenne
Nawet we śnie
Przepłynęły beznamiętnie, bezszelestnie
Jak ta woda ...( ... )

Justyna Chłap Nowakowa
Niespodziane wakacje w deszczu
Już trzy dni Staff uparcie  dzwoni deszczem,
krople znaczą szyby skośnym szlakiem,
W tle cichy duet Balińskiego z Leszkiem,
a my pijemy herbatę za herbatą.
Za bramą w miejsce drogi płynie strumyk,
gliniastą wodę niesie, cicho szumi.
Pełzną przez trawę bezdomne ślimaki,
bujany fotel moknie na tarasie.

Kominek, jak zwykle, wpadł w deszczowy spleen ‒
zapałki wciąż gasną i cofa się dym.
Trzeba poczekać, aż humor zły minie,
znamy się nie od dziś ty, ja, i kominek…
Wszystko trwa tutaj jak w kapsule czasu
‒ schody skrzypiące, dawne książki nasze.
Grzejemy się chwilą daną niespodzianie
Napijesz się jeszcze herbaty, Kochany ?

Piękne zamyślenia
Tygodnik "wSieci" - 11.09.2023

    Nie wszystkim dane, nie często się zdarzają. Szczęśliwie, niektórym to się trafia. (Gdzie się  kończę? Skąd się zaczynam?). Niektórzy nawet zapisują je. I tylu więcej za nas czerpie z nich pożytki, ukojenia, pocieszenia…
Kazimiera Iłłakowiczówna 1892-1983
Wyznanie
Szukać mnie?… Więc raczej w Termopilach,
w zmyślonych krajach u Szekspira,
na Lermontowskim Krymie i Kaukazie.
A zawsze - w obrazie
owej Krystyny księżnej Mediolanu,
w Emaus Rembrandta,
w skałach Leonarda…
W balladzie starego Uhlanda.

Uszłam od Bertranda de Born w jego bitwie, z jego tarczą:
nie ma mnie pośród Greków poległych czy rannych;
nie w Kordelię - w Regan i Goneril wierzyłam uparcie;
podsłuchiwałam w Emaus - ale wśród sługusów! -
słów Chrystusa
nie rozumiejąc; a u stóp Dziewicy Skał
to ja spłoszyłam pawia, co tak kornie stał.
Z krzykiem uleciał
i nie ma go na obrazie, jak wiecie.

Księżnej Mediolanu - pierścień drogi zginął;
zginął młody poeta w głupim pojedynku…
To wszystko - moja wina.
Szukać mnie? Chyba tam, bo tu się nie zaczyna

Niechby ta jedna nić

Kiedy trzeba będzie iść
w daleką ciemność,
niechby ta jedna nić
została ze mnie.
Niech oderwie się cała reszta
i spadnie w przepaść
- to jedno niech trwa na wieczność
dźwięczne, choć ślepe.
Bo tym, co za życia żyło
żywe najbardziej
- nieśmiertelna za grobem miłość
nie pogardzi.

źródło: issuu.com

                  Leszek Długosz            
        Jesiennieje

Wrzesień pięknie nam się wrześni
Jesiennieje nam, panowie, panie
-Tabory wrzosów ciągną lasami
Stronami słońce, stronami deszcze
Wrzesień wokół  nam się wrześni
- W październiku ?
Jakaż zagra nam  muzyka ?

Tyle razy już to było odśpiewane
(Zwłaszcza tam Pod Baranami)
- A co po nas, co z nami ?
Cóż panowie, panie
-Inne dzieci weźmie Pan Bóg
- Na wychowanie ?

Nic tu po nas
Na nadbrzeżach, na peronach
Wstecz odlecą nasze chatki
Sprzęty, lampy i zabawki
- Wszystko cośmy budowali, gromadzili
Nic stąd z nami nie popłynie...
Może tylko ktoś tam z drugiej strony
Rzeki
Ślad wyłowi, znak odczyta
Z tych zapisków
Z tej muzyki i zmyśleń
Co je serca niedosyty
Układały w te piosenki ?
- Co je serca niedosyty…

I z dystansu, z wyniosłości owej daty
Tym uśmiechem pobłażliwym nas obdarzy:
- Ach tak, była taka jesień
- Byli tacy…
Może nawet tak się zdarzy
Jeszcze głębiej, ktoś w te strony wychylony
To usłyszy i się zgodzi:
- Pięknie grają o tej porze
W głębi lasów waltornie ?
- Może nawet to odkryje
Że to stąd ?
I nawet trochę po mnie ?

         Jesiennieje, jesiennieje nam
         Panowie, panie…
         Wrzesień pięknie nam się wrześni
         Tabory wrzosów ciągną lasami

         Jeszcze...
źródło: zielona-oaza.mojabudowa.pl/tag/ogrod

Norwid na pociechę
Tygodnik "wSieci" - 21.08.2023

     Tak bywa, że wielkie umysły i charaktery (więc i może zwłaszcza ten ich przekaz zapisany w słowach?)  najniespodziewaniej  przybywają z pociechą, ani nawet oczekiwaną…  Sięgasz przypadkowo, zatrzymujesz wzrok, czytasz raz, potem drugi i zmienia się twój „teatrzyk” ? - Nastrój, planowany scenariusz, prawie podjęta decyzja?  Ktoś jakby rękę położył na ramieniu. Do Ciebie powiedział tych parę, lecz  t y c h  słów… Jest  jakbyś znalazł radę, pociechę, przez  przyjaciela podesłaną? I pomyśleć, dotyczy to obywatela, artysty, twórcy, który - zaniedbany, stary, bez grosza, bywało nie całkiem trzeźwy, spostrzegany jako intelektualny ambicjonat z oczekiwaniami przewyższającymi poziom ówczesnych salonów…  przez współczesnych był wręcz odpychany…

źródło: www.kurierhistoryczny.pl
Kamil  Cyprian Norwid  1821 - 1883

My tak już przed się pa­trzy­my, wy­gna­ni,
Jak na te okna śre­dnio­wiecz­nych mu­rów,
Gdzie kra­ta wsta­je że­la­zna z mar­mu­rów
I samo słoń­ce wzy­wa kwiat­ki z za niéj.

Woła je rosa, jak z przy­łbic kom­tu­rów
Po­wy­chy­la­ne rano do li­tan­ji,
Gdy ty, la­gu­ną pły­nąc lub przez Arno,
My­ślisz, że one ci w oczy się gar­ną.

A kie­dy wio­sło cię od fal od­pie­ra,
Pia­na ci w czo­ło piwa i idzie da­léj,
Ty mó­wisz so­bie, że to łzę ocie­ra
Wiatr, co obej­ma glob i Boga chwa­li.
I ty masz słusz­ność, bo Bóg nie umie­ra.


To już 25 lat...
Tygodnik "wSieci" - 07.08.2023

Z rodzajem szczególnej zadumy myślę o tamtym czasie kiedy jeszcze (jako aktywny członek redakcji Arcanów) mogłem  wraz z przyjaciółmi pochylać się nad przysłanym przez Herberta listem, wierszem… To zawsze była pociecha i wzmocnienie. To…  „coś nowego od Herberta”.

Zbigniew Herbert  1924 - 1998
Chciałbym opisać

Chciałbym opisać najprostsze wzruszenie
radość lub smutek
ale nie tak jak robią to inni
sięgając po promienie deszczu albo słońca

chciałbym opisać światło
które we mnie się rodzi
ale wiem że nie jest ono podobne
do żadnej gwiazdy
bo jest nie tak jasne
nie tak czyste
i niepewne

chciałbym opisać męstwo
nie ciągnąc za sobą zakurzonego lwa
a także niepokój
nie potrząsając szklanką pełną wody

inaczej mówiąc
oddam wszystkie przenośnie
za jeden wyraz
wyłuskany z piersi jak żebro
za jedno słowo
które mieści się
w granicach mojej skóry

ale nie jest to widać możliwe

i aby powiedzieć - kocham
biegam jak szalony
zrywając naręcza ptaków
i tkliwość moja
która nie jest przecież z wody
prosi wodę o twarz

i gniew różny od ognia
pożycza od niego
wielomównego języka

tak się miesza
tak się miesza
we mnie
to co siwi panowie
podzielili raz na zawsze
i powiedzieli
to jest podmiot
a to przedmiot

zasypiamy
z jedną ręką pod głową
a z drugą w kopcu planet

a stopy opuszczają nas
i smakują ziemię
małymi korzonkami
które rano
odrywamy boleśnie

Ta piękna miłość...

Historię tej miłości można by strawestować tytułem piwnicznej piosenki - Ta nasza młodość, ten szczęsny czas… Krzysztof Kamil Baczyński, jego narzeczona, żona  Barbara (Drapczyńska)… I ten straszny czas. To trwało  dwa lata. W okupowanej Warszawie. Wbrew temu okrutnemu czasowi, wbrew niechęci najbliżej osoby, czyli matki Krzysztofa. Wbrew wszelkim przeciwieństwom. Narzeczeństwo, ślub, wiersze… Siła tego uczucia, wzajemność fascynacji, nie wymaga komentarza. Krzysztof zginął z początkiem Powstania w sierpniu 44, Barbara we wrześniu. Prawdopodobnie nie dowiedziała się, że Krzysztof zginął. Krzysztof nie dowiedział się, że był już ojcem Ich dziecka…
Krzysztof Kamil Baczyński 1921  - 1944
Biała magia
Stojąc przed lustrem ciszy
Barbara z rękami u włosów
nalewa w szklane ciało
srebrne kropelki głosu.

I wtedy jak dzban- światłem
zapełnia się i szkląca
przejmuje w siebie gwiazdy
i biały pył miesiąca.

Przez ciała drżący pryzmat
w muzyce białych iskier
łasice się prześlizną
jak snu puszyste listki.

Oszronią się w nim niedźwiedzie,
jasne od gwiazd polarnych,
i myszy się strumień przewiezie
płynąc lawiną gwarną.

Aż napełniona mlecznie,
w sen się powoli zapadnie,
a czas melodyjnie osiądzie
kaskadą blasku na dnie.

Więc ma Barbara srebrne ciało.
W nim pręży się miękko
biała łasica milczenia
pod niewidzialną ręką
                  
/ 4. I. 1942 r. w nocy/


W stulecie urodzin
Tygodnik "wSieci" - 31.07.2023

     To wypadło 2 lipca. Miasto Kraków, w którym spędziła większość życia, na tę okoliczność ofiarowało jej (i to w samym centrum) nowy park. Park im. Wisławy Szymborskiej. Jestem pewny, tym pięknym  prezentem jest zachwycona? Miasto też.
 
źródło: www.zzm.krakow.pl
Wisława Szymborska 1923  - 2012
O śmierci bez przesady

Nie zna się na żartach,
na gwiazdach, na mostach,
na tkactwie, na górnictwie, na uprawie roli,
na budowie okrętów i pieczeniu ciasta.
W nasze rozmowy o planach na jutro
wtrąca swoje ostatnie słowo
nie na temat.

Nie umie nawet tego,
co bezpośrednio łączy się z jej fachem
ani grobu wykopać,
ani trumny sklecić,
ani sprzątnąć po sobie

Zajęta zabijaniem,
robi to niezdarnie,
bez systemu i wprawy.
Jakby  na każdym z nas uczyła się dopiero.

Tryumfy tryumfami,
ale ileż klęsk,
ciosów chybionych
i prób podejmowanych od nowa!

Czasami brak jej siły,
żeby strącić muchę z powietrza.
Z niejedną gąsienicą
przegrywa wyścig w pełzaniu
Te wszystkie bulwy, strąki,
czułki, płetwy, tchawki,
pióra godowe i zimowa sierść
świadczą o zaległościach
w jej marudnej pracy.
Zła wola nie wystarcza
i nawet nasza pomoc w wojnach i przewrotach,
to, jak dotąd, za mało.
Serca stukają w jajkach.
Rosną szkielety niemowląt.
Nasiona dorabiają się dwóch pierwszych listków,
a często i wysokich drzew na horyzoncie.
Kto twierdzi, że jest wszechmocna,
sam jest żywym dowodem,
że wszechmocna nie jest

Nie ma takiego życia
które by choć przez chwilę
nie było nieśmiertelne.
Śmierć
zawsze o tę chwilę przybywa spóźniona
Na próżno szarpie klamką
niewidzialnych drzwi.
Kto ile zdążył,
tego mu cofnąć nie może.
źródło: www.lubimyczytac.pl

Gdy lato już w zenicie
Tygodnik "wSieci" - 24.07.2023
Autor: Małgorzata Kruk, źródło: www.krukart.com
Leszek Długosz
Pochwała lata..
     
Niech będzie  pochwalona letnia pora lipca
- Lipa pachnąca miodem
Szwadron  pszczół  ku niej zdążający
Petunii śmiech różowy po balkonach
I po opłotkach wiejskich blisko torów
Wyścigi  rozchodników
Stawów   leniwe tafle
-Tataraku   nabrzeżne umizgi 
Niech  brawa, zachwyt mój   usłyszą

Pochwalone  niech będzie  to nasze
Latem wędrowanie
- Za kierownicą , na piechotę  , pod żaglami
Niech przez ten czas  trwa
Wszelkie zawieszenie broni
Odłożenie terminów
Odstąpienie  od żelaznej konsekwencji

Niech się pochylą na polach kłosy
I  ludzie z czoła  pot  ocierająćy
Niech podniosą głowy
Niech wyprostują się ich ramiona
I pochwalony  tak niech będzie  znój
I lata utrudzenie

I nasze   obok, przy tym stole, Żono
Troski ,żale,
Sezonowe smutki
Niechże to wszystko
Jak  w gigantycznym  lata słoju
Cukrzy się i kisi  
I niech to już  wonnieje  
Jak wiązki ziół
Co się je potem za obrazy święte wkłada
Na pocieszenie  
Na  życia niepogody
I ostatecznie …
Niech już przychodzi  , co  nieuniknione
/To coraz bliżej wszak nieuniknione/
Niech jesiennieje
I jesień niech już obejmuje władzę
W ochrach   i w  ostach, w aksamitach , zlotach
W zaciekach fioletowych
Ta już na końcu  pogodzona  uładzona  pora 
Innej miłości
I innych  już z jesienią zachwytów…

Józef Chełmoński "Bociany", źródło: www.szlakisztuki.pl

W pełni sezonu, czyli gonimy! 
Tygodnik "wSieci" - 17.07.2023

      Kiedy odwrócę się i przywołam tamtejsze (przecież i całego tamtego pokolenia) możliwości - obywateli zgromadzonych w obozie demokracji ludowej... ach,  ironiczno gorzkie westchnienie. No, Bułgaria? No, Jugosławia dla bardziej przedsiębiorczych?  I Kiedy oto patrzę na gości z całego świata zagarniających moje miasto... i kiedy też dodam do jakich to zakątków Ziemi, nie wypuszczają się moi znajomi (zwłaszcza młodzież), kolejne westchnienie sie dobywa. I jeszcze dla dopełnienia: „ A cóż to za problem”? Portfel chrząka, z małym ale z zadowoleniem... paszport w kieszeni (bywa że też niepotrzebny?), samolot czeka, samochód startuje. Turystyczna angielszczyzna do usług. Cóż to za problem? Się porobiło! A jednak nieodparcie (dlaczego?) przychodzi mi na myśl ten mały - wielki wierszyk („Jasności promieniste„) - jeden z ostatnich wielkiego Poety, ten jego, Czesława Miłosza; fragment : „Gonimy, dopóki żywi/Szczęśliwi i nieszczęśliwi / To wiemy, że bieg się skończy / I rozłączone się złączy? W jedno tak jak być miało? Dusza i biedne ciało /
I nic innego.
A z mojej szuflady wydobywa się drobiazg , który na okoliczność  takiego podróżowania, też się podpowiada?...
Zdarzyć się może
Po latach
Znów znad albumu wzrok unosząc
Dalekie przywołując kraje
Wśród Mórz Południa, wyspy śpiewające
Znowu słysząc
Z uśmiechem
(Komuś jeszcze przeznaczonym ?)
Zdarzyć się może - pomyślisz :
Na małej tej uliczce
I tak całkiem blisko
Wtedy najbardziej…
- Tam wtedy było wszystko
Źródło: www.polska.org.pl

Pod lipę zaproszenie
Tygodnik "wSieci" - 10.07.2023

     O jakież to zaproszenie piękne. Dalej pięknie Polakom służy. Szlachetny, uczyniona robota w piśmie... Pokoleniom służy z przyjemnością i ochłodą. I nie tylko bliskim Panu z Czarnolasu. Lipiec to jakby pora wyróżniona, poświęcona tym wszystkim Jego Muzom - Hannom… („Serce mi zbiegło, a nie wiem inaczej. /Jedno do Hanny, tam bywa naraczej…”) Choć w końcu ożenił się jednak (po sąsiedzku, nader fortunnie) z Dorotą.
Jan Kochanowski (1530-1584)
Na lipę

Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!
Nie doj
dzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie
Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie
Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.
Tu zawżdy chłodne wiatry z pola zawiewają,
Tu słowicy, tu szpacy w
dzięcznie narzekają.
Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły
Biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły.
A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,
Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.
Jabłek wpraw
dzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie
Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sa
dzie.
Źródło: www.ladnydom.pl

Łopiany, Leśmiany
Tygodnik "wSieci" - 03.07.2023

     Chyba nikt jak ON nie wszedł w poezji polskiej w takie relacje z zielenią, dokładnie wręcz wymienne. Zieleń to człowiek, człowiek to zieleń. Nikt jej tak nie wypatrzył, nie wypowiedział, nie rozkwiecił, ożywił, słowem nie ogarnął jak ON - Leśmian. Geniusz poetycki. Swoisty i na swoją miarę. Kwitowany  czasami krótko „wizytówką”: Poeta - rejent z Zamościa.
Bolesław Leśmian   (1877 - 1937)
TOPIELEC
W zwiewnych nurtach kostrzewy , na leśnej polanie
Gdzie się las upodobnia łące niespodzianie,
Leżą zwłoki wędrowca, zbędne sobie zwłoki.
Przewędrował świat cały z obłoków w obłoki,
Aż nagle w niecierpliwej zapragnął żałobie
Zwiedzić duchem na przełaj zieleń samą w sobie.
Wówczas demon zieleni wszechleśnym powiewem
Ogarnął go, gdy w drodze przystanął pod drzewem,
I wabił nieustannych rozkwitów pośpiechem,
I nęcił ust zdyszanych tajemnym bezśmiechem,
I czarował zniszczotą wonnych niedowcieleń,
I kusił coraz głębiej - w tę zieleń, w tę zieleń!
A on biegł wybrzeżami coraz innych światów,
Odczłowieczając duszę i oddech wśród kwiatów,
Aż zabrnął w takich jagód rozdzwonione dzbany.
W taką zamrocz paproci, w takich cisz kurhany,
W taki bezświat zarośli, w taki bez brzask głuchy,
W takich szumów ostatnie kędyś zawieruchy,
Że leży oto martwy w stu wiosen bezdeni,
Cienisty, jak bór w borze - topielec zieleni.
Źródło: www.pracainfo981.prv.pl/bory-tucholskie

Ten biało - czerwony łopot
Tygodnik "wSieci" - 19.06.2023

      Czy był to rzeczywisty, czy zamierzony tekst jakiegoś hymnu? Trzeba by rozpytać Wojciecha Wencla - znakomitego poetę, niedawnego tu na tych stronach autora felietonów, ale i świetnej książki o Lechoniu - W czerwcową  (8 czerwca 1956 r.) rocznicę samobójczej śmierci, w rocznicę tamtego skoku z nowojorskiego hotelu Hudson. Parę uporczywych co roku myśli biegnie w tamtą stronę... W stronę genialnego poety, kryształowego Polaka, Człowieka... czy szczęśliwego? Obdarował “polskość“ wyjątkowo pięknie i hojnie. Z oczywistym gorzkim przy tej okazji skojarzeniem norwidowskim… - "Ideał sięgnął bruku“…
Jan Lechoń (1899-1956)
Hymn Polaków na obczyźnie

Jedna jest Polska, jak Bóg jeden w niebie,
Wszystkie me siły jej składam w ofierze
Na całe życie, które wziąłem z Ciebie,
Cały do Ciebie, Ojczyzno, należę.

Twych wielkich mężów przykład doskonały,
Twych bohaterów wielbię  święte kości
Wierzę w Twą przyszłość pełną wielkiej chwały,
Potęgi, dobra i sprawiedliwości.

Wiem, że nie ucisk i chciwe podboje,
Lecz wolność ludów szła pod Twoim znakiem,
Ze nie ma dziejów piękniejszych niż Twoje
I większej chluby niźli być Polakiem.

Jestem jak żołnierz na wszystko gotowy
I jak w Ojczyźnie, tak i w obcym kraju
Czuwam i strzegę skarbu polskiej mowy,
Polskiego ducha, polskiego zwyczaju.

Z narodem polskim na zawsze związany
O każdej chwili to samo z nim czuję,
Do wspólnej wielkiej przyszłości wezwany
Wszystkim Polakom braterstwo ślubuję.
Źródło: www.bank.pl (fot.stock.adobe.com/loewe34)

Więcej dystansu, uładzenia, ugody?
Tygodnik "wSieci" - 05.06.2023

      Pokuszę się o takie (nieco pompatyczne ?) porównanie. Dzieło Staffa na tle XX - wiecznego pejzażu polskiej poezji stanowi osiągnięcie odrębne. Rysuje się jak oddzielna wzniosła i zarazem wyniosła wieża. Wartość refleksji, uroda, klarowność tych wierszy - ich stoicyzm, klasyczna modła, niepowierzchowna symbolika... mimo pewnej patyny, jaką nieuchronnie dorzuca czas, te walory nie dewaluują się. Trwa w znakomitym stanie. Dobrze jest czasem sprawdzić, sięgnąć po te wiersze w których tyle piękna i ugody, moralnego „uładzenia” 
Leopold Staff (1878 - 1957)
Nic mi, świecie...

Nic mi, świecie, piękności twej zmącić niezdolne!
Błogosławione, które wydało mnie, plemię.
Patrzę na gwiazdy górne i na kwiaty polne
I w oczach swych jednoczę i niebo, i ziemię.

Choć danyś mi jest jeno na krótki ciąg godzin,
Cień śmierci mojej duszy nie straszy weselnej.
Przez wieczność już nie było mnie przed dniem narodzin,
A mędrzec dawno uczył mnie, żem jest śmiertelny
                              + + +
Kochać i tracić, pragnąc i żałować,
Padać boleśnie i znów się podnosić,
Krzyczeć tęsknocie "precz!" i błagać "prowadź!"
Oto jest życie: nic, a jakże dosyć...

Zbiegać za jednym klejnotem pustynie,
Iść w toń za perłą o cudu urodzie,
Ażeby po nas zostały jedynie
ślady na piasku i kręgi na wodzie.
Źródło: ecowater.pl

Głos znad Wisły...
Tygodnik "wSieci" - 30.05.2023

Albo - O wdzięczności, czyli... wdzięcznym strumyki mruczeniem

     Napisana w 1841 roku , ta pieśń zyskała jakby status szczególny ?  Przez pokolenia wyróżniona i ulubiona - Jest coś co o tym zadecydowało? Oczywiście jej walory stricte religijne. Maryjne. Jej prostota, rzewność śpiewność, myślę, do takiej powszechnej (od pokoleń) sympatii, chyba też   poczucie  wspólnotowo odczuwanej  wdzięczność? Potrzeba wyrażenia wdzięczności za tak wspaniałe obdarowanie nas tu… Darami  Nieba? Urodą, świeżością majowej  odradzającej się Natury ? I ta, tak  odczuwana więź, integruje przecież nie tylko głosy stricte katolickie ? Bo udyszysz  gdzie tam   w świecie  „Chwalcie łąki umajone”… I nie masz wątpliwości, że to głos  znad  Wisły …

fot. Witold Ochał, źródło: www.witoldochal.blog
Ks. Karol Antoniewicz (1807 - 1852)
Chwalcie łąki umajone...

Chwalcie łąki umajone,
Góry, doliny zielone.
Chwalcie, cieniste gaiki,
Źródła i kręte strumyki!

Co igra z morza falami,
W powietrzu buja skrzydłami,
Chwalcie z nami Panią Świata,
Jej dłoń nasza wieniec splata.

Ona dzieł Boskich korona,
Nad Anioły wywyższona;
Choć jest Panią nieba, ziemi,
Nie gardzi dary naszymi.

Wdzięcznym strumyki mruczeniem,
Ptaszęta słodkim kwileniem,
I co czuje, i co żyje,
Niech z nami sławi Maryję!

Los obdarzył Autora  życiem trudnym, dramatycznym. Urodzony i związany z ziemią lwowską (choć studia w Warszawie) z pochodzenia Ormianin, ożenił się i został ojcem pięciorga dzieci. Po utracie całej piątki, a także śmierci żony, wstąpił do Zakonu Jezuitów, w swojej twórczości  poetyckiej i w nauczaniu, odnajdując sens i możliwość dalszego życia…


Na tę okoliczność...
Tygodnik "wSieci" - 23.05.2023

     Taki wiersz na tę okoliczność, czyli na ten czas - pomiędzy Dniem Matki i Dniem Dziecka.  Sprzed lat, ale w tej przestrzeni nic nie zmieniło ? I pewnie się nie zmieni ?
źródło: www.wiesz.io
Po latach, po czasie...
Dawno odeszłe, w zaświatach dawno rozproszone
Te nasze matki, mateczki, mamy
Wciąż idą z nami…
Nawet gdyśmy dorosłe ich siwe dzieci
Na dalekich kilometrach naszego życia
One i wtedy  nami blisko

Zjawiają się jak elektryczność
Jak jaskółki do piskląt
Jak suki do szczeniąt
Gdy tylko posłyszą :
Ach Mamo, gdybyś wiedziała …"
Tu, z tego świata wypowiedziane bezgłośnie
W tajemnicy, gdy nie można już wytrzymać
Jak się to powiada, musimy pęknąć
Musimy musimy przed kimś się wyżalić
I one to słyszą...
- Zza horyzontu, zza pagorków niebieskich
Zbiegają momentalnie
Tu na tę stronę
Chwytają nas za rękę
( W całym kosmosie prócz Boga i nas Dwojga
Nikt się  nie domyśla, że z nami
Wciąż tak ? )
Dawno odeszłe , rozproszone w zaświatach
Te nasze matki mateczki mamy
One to wciąż potrafią

Lecz jakże często dopiero wtedy
Po latach
I tak po czasie
Dopiero wtedy mogą się doczekać
Usłyszeć słowa
Te proste słowa czułości i przywiązania
Których wcześniej nie zdążyliśmy
Nie chcieliśmy , czy tylko
Nie umieliśmy im wtedy powiedzieć ?

To co zostaje...
Tygodnik "wSieci" - 08.05.2023

     Ile zostaje z nas? To kwestia pozostawionego "wpisu"? Kwestia pamięci, woli, uwagi, czytelności "znaków pośmiertnych"... I tak odwracają się stronice. Kolejny kwiecień przechodzi w strefę (nieuniknionego) maja...
źródło: www.depositphotos.com
Te liche tulipany
Te liche tulipany
-Wzruszenie przy nich nagłe
W ogrodzie dawno opuszczonym
Ostatni Mohikanie ?

Ręką  tu niegdyś  posadzone wprawną
Czułą , a więc śmiertelną
Jakże już zaprzeszłą
One tu wciąż mieszkają
- O n e  t u  je s z c z e ?

Poprzez wertepy klombów dawnych
Obrzeżem biegną kolejnego kwietnia
W dalekich smugach wiosennego powietrza
Chwieją się kielichy blade
Lecz z tamtych, tamte…
O n e  t u  j e s z c z e ?


Kwietniowo odlotowo...
Tygodnik "wSieci" - 24.04.2023

     Ponieważ nie zdarzyło mi się nic lepszego napisać, jak ten wierszyk przed paroma laty (i publikowany wtedy) poświęcony temu „zaokiennemu zjawisku”, pozwalam go sobie przypomnieć (przedstawić) i tegorocznym Czytelnikom. W przeświadczeniu, że szansa na powtórkę np.: w przyszłym roku, jawi mi się nieporównywalnie mniejsza, niżli  to się dotąd roiło.
źródło: www.wroclaw.pl
Z okna
W Krakowie na Brackiej
W sobotnie przedpołudnie
Lekki wietrzyk roznośi
Po podwórku ułudę
Przekwita magnolia w kwietniową pogodę
Ubywają
Opadają płatki białe
Srebrne atłasowe

W oknie stoję nieruchomy
Ani westchnę nawet
By się nie rozwiała
Ułuda z naprzeciw
Kwitnąca nietrwała

Jeszcze ona ten raz moja
W kwietniu i w tym roku
Cicho pięknie  - o d l o t o w o
Lekki wietrzyk roznosi podwórko
Magnolię
Mnie w oknie
Co chwilę po trochu

Świat się wokół mocuje
Środek kwietnia prawie
- Z taką chwilą nierealną
W sobotę bieżącą
Odfruwam z magnolią
Realnie na jawie...


Pod Wielkanocną chorągiewką

      Drodzy Bliscy i Dalsi, Znani i Nie za Bardzo, ale też i  Całkiem Nieznani, Wszystkim Dobrej Woli... posyłam moje serdeczne świąteczne myśli, życzenia... Nadzieją się dzielę. - Niech się nam pomnaża.
I niech nas czyni lepszymi i silniejszymi... Wasz LD


Wielkanoc z czasów...

  Z czasów, gdy niemeliorowane jeszcze łąki zaczynały tętnić życiem, od świeżej trawy poczynając, po wszelakie nad nią owady, gdy rozmaitej maści wierzbowate łasiły się do wiatru swoimi baziami, śmigus dyngus gdy nie był jeszcze przywoływanym folklorem...

Zaproszony jeszcze raz...

Zaproszony jeszcze raz i do tej wiosny, powtórzę te same zachwyty, nadzieje, wyrazy wdzięczności i... zamilczę te same "inne myśli i odczucia" ...

Coś mnie omija

   Zapomniana piosenka, z szuflady z lat 80tych... Ale czy tylko?


Tym, którzy teraz...

     Pozwolę sobie ten wiersz zadedykować, zwłaszcza Tym dzisiejszym - uciekinierom, wygnańcom... Szukającym dachu, czterech ścian i wszelakiej osłony...

Akordeony ze wschodu

  Cicho... Tak zawsze pełno na Krakowskim Rynku, w przyległych uliczkach , tych rozmaitych   akordeonowych  koncertów ze Wschodu. - Rosyjskie, ukraińskie. Ulubili sobie ten instrument. Przechodnie, publiczność zresztą tutaj też...

Do trzech razy...

Pierwszy,  to tej niedzieli 26 lutego 2014 roku kiedy oglądając na kijowskim Majdanie zabijanych na oczach widzów, ten tekst się niejako na kartce sam wykrzyczał. Drugi raz? O tej samej porze ubiegłorocznego lutego, pozwoliłem sobie  go przypomnieć na tym miejscu. I oto raz trzeci…


A jeśli to jest ten czas?

       A jeśli teraźniejszość wkroczyła z nieprzewidywalnym, niewyobrażalnym wcześniej zamiarem ? Z możliwością  wyrwania się Ukrainy z wiekowej niewoli, spod  uciemiężenia moskiewskiego Lewiatana ?... I oto  rysuje się  rzeczywista możliwość porozumienia polsko - ukraińskiego? Nadzieja uczciwego wzajemnego wybaczenia? Współpracy, która by nas wspólnie  wzmacniała i budowała ?

Spoiwo...

Jeden zaczyna, ktoś obok rozpoznaje, dodaje ciąg dalszy. Tak odkrywa się i umacnia poczucie więzi. Kontynuuje się uczestnictwo w tym samym "wywianowaniu". Takie wiersze, jak ten dzisiejszy, wmontowane w "fundament polskości", są spoiwem tego Polskiego Domu, istniejącego przez pokolenia.

A to pamiętasz?

Pośród kabareciarzy, satyryków, tak zwanej estradowej braci, Jan Kaczmarek (z wrocławskiej "Elity") był kimś odrębnym. Występował, pisał, śpiewał na swój sposób. Przede wszystkim jednak wyrażał - komentował także na swój sposób. Bardziej przenikliwie...

Matka Boża Gromniczna

Moja święta Anna N. - opiekunka, mentorka, poetka... Najbardziej niezwykła osoba jaką w życiu spotkałem - w bardzo podeszłym wieku napisała na ten dzień "Gromnicznej":

Obrazek z dzieciństwa

W niedzielne popołudnie po uszy, z wypiekami
Pokoleniowo zaczytani
- Szła praca od podstaw
Przy lampce cicho syczącej...

Coś wesołego?

Na egzaminie wstępnym  do Szkoły Teatralnej (poszło bez problemów) mówiłem i ten wiersz. Po całej „produkcji wstępnej”  usłyszałem ze strony Komisji : „A czy mógłby Pan powiedzieć coś wesołego?” No i był problem. Obawiam się, że  tak zostało ? 

W korespondencji...

Zwłaszcza ta ostatnia zwrotka  z  „Sieci” w ubiegłym tygodniu, nieodparcie nasunęła - przywołała mi, tę napisaną  dobrze w sto lat później - „kontynuację” ?  I tak żyjemy… Ponad  barierami czasu rozmawiamy ?

O śpiewie Aniołów

Dochodzą do mnie w tych dniach wiadomości ze Sfer Wysokich (Najwyższych), że w związku ze zbliżającym się czasem kolędowania trwają tam  intensywne próby i ćwiczenia śpiewacze. Oto co na ten temat przychodzi mi do głowy...

Ta piękna miłość...

Historię tej miłości możnaby strawestować tytułem piwnicznej piosenki - Ta nasza młodość, ten szczęsny czas… Krzysztof Kamil Baczyński, jego narzeczona, żona  Barbara  (Drapczyńska)… I ten straszny czas. To trwało  dwa lata.

Róże i Chochoły

To właśnie o tej listopadowej porze  , w krakowsko - bronowickiej oazie Młodej Polski   (Gdzie Rydel, Tetmajer i cała ówczesna Bohema… i autentyczne i potem to w Teatrze,  najsłynniejesze Polskie Wesele… Tamże to wypatrzył i wprowadził do gry Wyspiański ten nowy, jakże pojemny symbol. Symbol  Polski.



Leszek Długosz © 2023   I   KONTAKT  I   Administracja strony - Andrzej Szełęga